W poniedziałek, 18 stycznia 2016 roku, w Sir Alexander Fleming Building w Imperial College w Londynie odbyło się trzecie spotkanie grupy BioChanges. Jako, że nie miałem nic lepszego do roboty, postanowiłem się przejść.
BioChanges to grupa, która postanowiła łączyć ze sobą naukowców, inżynierów i artystów, którzy zajmują się szeroko rozumianą biotechnologią. Na ich spotkaniach można wysłuchać prelekcji naukowców lub inżynierów opowiadających o swoich badaniach lub firmie, którą założyli, jak i artystów opowiadających o swoich biotechnologicznych projektach.
W programie na poniedziałkowe spotkanie były dwa startupy, dwoje stricte artystów i coś pomiędzy.
Nagranie ze spotkania możecie znaleźć na YouTube. Poniżej umieszczam relację z BioChanges 3.
LabGenius
Pierwszą prezentację miał James Field z LabGenius. Przedstawiał swój startup, który udostępnia bibliotekę genów. Podobało mi się w jego prelekcji jak tłumaczył kolejne etapy w rozwoju biotechnologii.
Pierwszą fazą było krzyżowanie organizmów o pożądanych cechach. Jest to najprostsza technika wpływania na cechy żywych organizmów, jednak nie wprowadza zbyt wielu nowych genów do puli, oraz jest powolna.
Drugą było wprowadzanie mutacji w organizmach, np. poprzez wystawienie organizmu na promieniowanie. Jest to jednak dość brutalne podejście do problemu, które ma tą zaletę, że wprowadza nowe geny.
Trzecia faza to PCR (Reakcja łańcuchowa polimerazy), kiedy to dostaliśmy do rąk dużo precyzyjniejsze narzędzie do zabawy z DNA.
Czwarta faza – artificial gene synthesis. Możemy w tej fazie budować organizmy o niespotykanych w naturze właściwościach. Problem w tym, że budowanie nowego organizmu od podstaw jest niesamowicie trudnym zadaniem. Musisz zbudować organizm, przetestować go, poprawić co nie działa i zacząć od nowa.
Stąd droga do piątej fazy, wg Jamesa Fieldsa – synthetic DNA libraries. Są to biblioteki DNA, z których wybierasz co chcesz mieć w swoim nowym organiźmie i składasz nowy organizm niczym z klocków. Jest to szybsza i skuteczniejsza metoda niż budowanie organizmu od podstaw.
Synthace
Drugą prelekcję miał Sean z Synthace, który przedstawiał Antha – wysokopoziomowy język, który ma za zadanie ułatwić życie biologom, zautomatyzować część ich pracy i dać im narzędzie pozwalające na dodanie warstwy abstrakcji między maszynami i procesami biologicznymi, a ogólną ideą projektu.
Podoba mi się ten pomysł. Jest on open source i jeżeli im się uda to, co obiecują, to mogą zmienić to, jak sie pracuje w biotechnologii.
Loop.pH
Następnie miała być Rachel Wingfield z Loop.pH, ale z powodów technicznych jej prezentacja została przesunięta na sam koniec. Przedstawiała swoje projekty, które miały „pokazać wizjonerskie projekty i środowiska umożlwiające ludziom na marzenie i przeobrażenie nowatorskich wizji przyszłości”. Nie przekonał mnie ten wykład.
Bacterial Bioart
W miejsce Rachel wskoczyła Anna Dumitriu i jej biosztuka robiona przy pomocy bakterii. Jej prace mogą zasłuzyć na osobny wpis. Tak, bakterie mają spory wkład w jej prace. Jedna z pierwszych prac, jakie przedstawiła tego wieczoru, to były fragmenty płótna nasączone różnymi preparatami, na która następnie umieściła bakterie żyjące na ludzkim ciele. Albo wystawa o gruźlicy z pracami zawierającymi w sobie trochę gruźlicy.
Symbiotica
Na końcu prezentował się Oron Catts i Ionat Zurr z Symbiotica. Oni zasługują na osobny wpis. To, co oni przedstawiali było niesamowite. Są oni częściowo artystami, częściowo naukowcami, którzy hodują swoje dzieła.
Jako pierwsi na świecie wyhodowali mięso in vitro i podali je na talerzu. Hodowali skórę, hodowali lalki. Kiedyś zastanawiali się jak mogłyby wyglądać świńskie skrzydła i wyhodowali trzy pary – ptakopodobne, niepoterzopodobne i wzorowoane na pterodaktylu. Wszystkie miały po ok. 4 cm długości i zostały wyhodowane z tkanki pobranej z karku świni, której potem pozwolono się rozwijać na specjalnym polimerowym szkielecie.
Po wykładach był czas na panel
Który nie był zbyt porywający do momentu, aż pojawiło się pytanie o własność w biotechnologii i gdzie leży granica, którą lepiej nie przekraczać. I gdy zaczęło się robić ciekawie, organizatorzy postanowili zakończyć dyskusję.
Sean rzucił ciekawą myślą dotyczącą regulowania biotechnologii. Otóż zapytał się, czy możesz regulować naturalne procesy gdzieś w środku dżungli w Kongo, które mogą właśnie produkować nowego śmietelnego wirusa.
Otóż nie możesz.
Biotechnologia ma być linią obrony przeciwko takim zagrożeniom. Linią, która ma szybko zareagować i przygotować odpowiedź na takie zagrożenia.
Inni z kolei mówili, że owszem, mogliby zapuścić się krok dalej, ale postanowili zatrzymać się i nie iść dalej.
A co do prawa własności… to dopiero jest ciekawe zagadnienie, do którego w szczegółach będę musiał kiedyś wrócić. Obecnie jest to szara strefa, którą chyba nikt nie wie jak dobrze i słusznie zagospodarować.
Podsumowując
Podobały mi się bardziej techniczne prelekcje. Uważam, że były dobre i dało się czegoś z nich nauczyć. Prezentacje artystów – jedna do mnie trafiła, jedna prawie, a jedna w ogóle.
Następne spotkanie grupy ma być w MIT Media Lab w Bostonie. Raczej się nie wybiorę. Poczekam, aż będą mieli coś w Londynie, bo z miłą chęcią wybiorę się na kolejne wykłady o biotechnologii.